poniedziałek, 23 maja 2016

Rozdział 13

Po tygodniu Hermiona wyszła ze skrzydła szpitalnego idealnie w dzień swoich urodzin. Kiedy weszła do pokoju wspólnego Gryffindoru stanęła oniemiała, gdyż wszyscy jej przyjaciele z domu lwa stali z ogromnym tortem i transparentem z napisem: ,,Wszystkiego najlepszego Hermiona'' Dziewczyna popłakała się ze szczęścia, podbiegła do ,,sprawców'' całego zajścia i przytuliła ich mocno.
- Jesteście niesamowici, kocham was.
- My ciebie też Miona, więc nie strasz nas już tak więcej i żyj nam sto lat.
W tym momencie podszedł do niej Weasley z bukietem tulipanów.
- Przepraszam cię Hermiona zachowałem się jak kretyn. Nie powinienem był się tak unosić. Nienawidzę Malfoy'a i dlatego tak zareagowałem, dlatego, że to on ci pomógł a nie ja. Jeszcze raz cię przepraszam i życzę ci spełnienia marzeń.
Hermiona bacznie przyjrzała się przyjacielowi po czym uśmiechnęła się ciepło i przytuliła go.
- Dziękuję za kwiaty są piękne. - powiedziała po czym dała mu buziaka w policzek.
- A teraz wybaczcie mi na chwilę pójdę zanieść bukiet do swojego dormitorium, trzeba włożyć je do wazonu.
- Może pójdę z tobą? - zapytali na raz Harry, Ginny i Ron, a Hermiona zaśmiała się cicho.
- Nie trzeba kochani, czuję się świetnie i obiecuję, że nie zemdleję.- powiedziała po czym położyła rękę na sercu, dając tym samym znać, że nie żartuje.
Szła po schodach do przejścia prowadzącego do jej dormitorium przyglądając się bukietowi różowo-fioletowych tulipanów, były piękne.  Kiedy byli razem zawsze dostawała od Rona tulipany i nigdy nie przyznała mu się, że woli róże, bała się, że sprawi mu to przykrość. Zawsze marzyła, żeby dostać olbrzymi bukiet krwisto czerwonych róż. Najzwyklejszych czerwonych róż, bez żadnych ozdobników, których w kwiaciarniach tak często używano do tworzenia bukietów. Nigdy nie lubiła tych ozdóbek, uważała, że kwiaty same w sobie są piękne,  ewentualnie mogą być takie związane delikatną wstążeczką.
Kiedy doszła do portretu Królowej Maeve grzecznie się z nią przywitała, podała hasło i weszła do pokoju.
Wyczarowała wazon z wodą i włożyła do niego tulipany. Podeszła do szafy aby się przebrać na imprezę z okazji jej urodzin. Obróciła się aby usiąść na łóżku i się ubrać, kiedy nagle po raz drugi tego dnia oniemiała. Na jej łóżku leżał bukiet pięknych czerwonych róż, takich o jakich zawsze marzyła. Natychmiast rozejrzała się po pokoju, sądząc, że osoba, która jej je dała jest gdzieś w pobliżu. Nikogo jednak nie było więc chwyciła kwiaty i przytuliła delikatnie tak aby ich nie zniszczyć. Chciała dowiedzieć się od kogo są więc szukała przy nich jakiejś karteczki, kiedy ją znalazła odczytała zapisane na niej słowa:
- Będę walczył księżniczko.
Hermiona zastanawiała się nad treścią liściku. Nie było na nim, żadnego podpisu jednak domyślała się od kogo jest. Tylko jedna osoba nazywała ją księżniczką i był to Draco Malfoy. Znowu wyczarowała wazon z wodą i włożyła do niego róże. Po czym wróciła do rozmyślań.
 Nie miała  pojęcia co miało znaczyć to: ,,Będę walczył'', o co będzie walczył, albo o kogo... no chyba nie o mnie.
Hermiona odrzuciła od siebie te myśli, postanowiła, że zapyta o to ślizgona, ale najpierw musi się przebrać i zejść na dół do pokoju wspólnego na imprezę urodzinową, bo jeśli za chwilę tego nie zrobi, jej przyjaciele nieźle spanikują. Przebrała się w swoją ulubioną sukienkę, którą wraz z Ginny kupiły we wrześniu u Madame Malkin, rozczesała włosy, spryskała się perfumami i wyszła z dormitorium.
Ginny na jej widok otworzyła szeroko oczy i powiedziała :
- WOW
Hermiona uśmiechnęła się i podeszła do przyjaciółki.
- Mówiłam, że będziesz w niej świetnie wyglądała.
- Dzięki Ginny, nie żałuję, że ją kupiłam jest śliczna.
Wszyscy zebrali się wokół brązowookiej, składając jej życzenie i wręczając prezenty. Od Ginny dostała ręcznie robione ślicznie kolczyki, od Harrego książkę mugolskiej pisarki, którą Hermiona uwielbiała a od Rona nowe pióro do pisania. Chłopak musiał długo na nie oszczędzać, bo nie wyglądało na tanie. Impreza nie trwała długo bo za chwilę miał się odbyć mecz ślizgoni vs krukoni, tak więc wszyscy włącznie z jubilatką się na niego wybierali.
Nie było już czasu na przebranie się więc Hermiona poszła na mecz w sukience.

**********

Mecz zakończył się ku zdziwieniu wszystkich zwycięstwem ślizgonów. Trzeba przyznać, że byli w naprawdę dobrej formie i uczciwie, co nie w ich stylu wygrali. Hermiona widziała jak Draco ze swoim firmowym uśmieszkiem ląduje na trawie trzymając w dłoni złoty znicz. Wśród tłumu ludzi wyłapał ją wzrokiem i mrugnął do niej.  Dziewczyna wywróciła na to oczami i zaczęła bić brawa ślizgonom. Cała drużyna domu węża wylądowała na boisku i klepała szukającego po plecach. Nagle Zabini wziął różdżkę i zaklęciem wzmocnił swój głos, tak aby cała publiczność mogła go usłyszeć, następnie krzyknął z entuzjazmem:
- IMPREZA U ŚLIZGONÓW!!! - całe trybuny wiwatowały i wszyscy zmierzali do pokoju wspólnego Slitherinu.
- Idziemy? - zapytała przyjaciółkę Ginny
- Wiesz co, to dziwne ale mam ochotę się rozerwać. Nawet jeśli to impreza u ślizgonów.
- A wy chłopaki idziecie? - zapytała Weasley'ówna
- Jeśli ty idziesz Ginny to ja też.- powiedział wybraniec i objął swoją dziewczynę
-  A ty Ron?
- Ja, chyba się powstrzymam, nie trawię ślizgonów.
- Stary, przecież wiesz, że po wojnie staramy się wszyscy polepszyć stosunki między nami a ślizgonami. - powiedział Harry
- Wiem, ale jakoś nie widzę siebie bawiącego się z nimi na imprezie.
- Jesteś pewny? - zapytała Ginny
- Tak
- No ok, to idziemy. Pa Ron.
- Pa
********
Zeszli do lochów, gdzie znajdował się pokój wspólny ślizgonów, kiedy weszli do środka uderzyła ich głośna muzyka, której nie było słychać na korytarzu pewnie za sprawą zaklęć wygłuszających.
 Pełno uczniów ze wszystkich domów bawiło się świetnie tańcząc, rozmawiając i popijając piwo kremowe, ognistą Whisky lub inne magiczne drinki.
Hermiona podeszła do barku, gdzie akurat obsługiwał Blaise.
- Jedną ognistą proszę.
Blaise uśmiechnął się do niej łobuzersko i podał drinka.
- Jesteś pewna, może jednak chcesz piwo kremowe?
- Wal się Zabini.
- Uuu pani Prefekt pokazała pazurki, spokojnie tygrysico.
Gryfonka wypiła całą szklankę ognistej za jednym razem, odstawiła szklankę na blat i mrugnęła do zszokowanego ślizgona. Później odeszła na parkiet gdzie tańczyła zmysłowo przyciągając tym do siebie uwagę większości facetów.
Tańczyła właśnie z bardzo przystojnym ciemnowłosym ślizgonem.
- Hej fajnie cię znowu widzieć.
- Znamy się? - zapytała Hermiona
- Nie pamiętasz? Poszliśmy razem na piwo kremowe a potem uciekłaś.- powiedział chłopak i zaśmiał się
Hermiona przeszukiwała  myśli w poszukiwaniu bruneta.
- Gavin tak? Już pamiętam.
- Tak, miło cię znów widzieć. Wyglądasz mega seksownie.- puścił do niej oczko
- Dzięki -krzyknęła i również puściła oczko ośmielona Ognistą whisky, którą wypiła.
Gdy piosenka się skończyła wraz z Gavinem podeszła do baru i znów zamówiła ognistą. Usiadła na krześle barowym zakładając nogę na nogę, położyła łokieć na blacie i oparła brodę na wewnętrznej stronie dłoni.
- To co jak to jest być jedną z wybawicieli świata czarodziei?
- Nie czuję się żadną wybawicielką, robiłam tylko to co każdy zrobiłby na moim miejscu. - wzruszyła ramionami
- Nie bądź taka skromna, nie każdy byłby w stanie to zrobić. Jesteś bardzo wyjątkowa, szkoda że tego nie zauważasz...- urwał na chwilę,żeby spojrzeć jej w oczy po czym skończył zdanie:
- ...ale ja to widzę.Obserwuję cię od pewnego czasu i fascynujesz mnie, jesteś niezwykła.- powiedział po czym złapał jej dłoń i gładził ją kciukiem.
Hermiona lekko zmieszana wypiła do końca drinka, którego miała w szklance, uśmiechnęła się, chwyciła jego dłoń i pociągnęła  na parkiet.
- Widzę, że się nie oszczędzasz.- powiedział i zaśmiał się.
Nic nie odpowiedziała. Dj, którego rolę pełnił Terrence Higgs puścił właśnie jeden z ulubionych kawałków Hermiony. Dziewczyna natychmiast zaczęła tańczyć w rytm muzyki. Ilość alkoholu jaką miała we krwi dawał o sobie znać bo Gryfonka zaczęła zachowywać się nie codziennie. Położyła dłonie na klacie ślizgona, tanecznym krokiem ukucnęła przed nim a następnie zaczynając od, pasa dwoma palcami, wskazującym i środkowym wspinała się po jego ciele podnosząc się stopniowo ku górze. Chłopak złapał ją za dłoń i obrócił dwa razy wokół jej osi. Brunetka odwróciła się do niego plecami, znów stopniowo schodziła w dół i w górę ocierając się o ciało ślizgona. Kiedy była z powrotem w pionie, chłopak złapał ją prawą ręką w talii, przyciągnął do siebie tak blisko, że dzieliły ich wyłącznie milimetry po czym wyszeptał łaskocząc oddechem jej szyję.
- No no ostra z ciebie zawodniczka.
Kiedy zbliżył się do jej ust ktoś odciągnął go gwałtownie do tyłu krzycząc:
- Odbijany
I już obejmował zdezorientowaną gryfonkę w talii.
Był to nie kto inny jak blond arystokrata Draco Malfoy. Jednak Gavin  nie dawał za wygraną podszedł do niebieskookiego i zatrzymał się centymetr od jego twarzy.
- Przepraszam ale chyba nam przeszkodziłeś, a teraz przesuń się chcemy z Hermioną dokończyć to co tak nieładnie nam przerwałeś.
- Nie sądzę, żeby to było konieczne, ja Granger stanowczo wystarczam i dziękuję ci, że zaopiekowałeś się moją  dziewczyną, kiedy mnie nie było. Teraz pozwól, że sam się nią zajmę.
Hermiona stała jak zamurowana, czy Draco właśnie nazwał ją swoją dziewczyną?
- Nie wydaję mi się, żeby to była twoja dziewczyna. W każdym razie ze mną na pewno lepiej by się bawiła - powiedział i mrugnął do Hermiony.
Draco puścił Talię dziewczyny, podszedł do bruneta i złapał go za koszulę.
- Słuchaj stary powiem to raz i nie zamierzam powtarzać odpieprz się od niej  bo..
- Bo co ?
- Bo ci wpierdolę.- odpowiedział Draco i przyłożył pięścią w twarz bruneta tak, że ten upadł na podłogę.
Hermiona pisnęła, Gavin dotknął dłonią swojej szczęki. Z wargi sączyła mu się krew, brązowooki jednak zaśmiał się, podniósł i uderzył arystokratę w oko. Blondyn zachwiał się i znów uderzył bruneta. Po chwili obaj tarzali się po podłodze okładając się pięściami. Hermiona nagle odzyskała trzeźwość umysłu i krzyknęła :
- Dość, wystarczy!
Żaden jednak nie zareagował dziewczyna więc poleciała po Zabiniego.
-  Pomóż mi oni się tam pozabijają.- powiedziała płaczliwym głosem czekoladowooka.
- Kto się pozabija co się stało? - zapytał zdezorientowany diebeł
- No Malfoy z Gavinem, chodź szybko.
Brunet popędził za dziewczyną w stronę parkietu, gdzie jego najlepszy przyjaciel tarzał się po podłodze bijąc się z Overem. Były śmierciożerca złapał swojego kupla za koszulę, odciągając go od drugiego ślizgona i powiedział:
- Stary co ci odbiło?
- Należało mu się. - odpowiedział blondyn i spojrzał z pogardą na podnoszącego się z ziemi przeciwnika.
- Jeszcze zobaczymy kto wygra Malfoy.- pogroził mu palcem i odszedł w kierunku swojego dormitorium.
Kiedy zniknął z pola widzenia gryfonka podbiegła do niebieskookiego i zaczęła okładać go swoimi piąstkami po klatce piersiowej,  z każdym uderzeniem krzycząc po jednym słowie.
- COŚ.. TY.. NAJLEPSZEGO...  ZROBIŁ... KRETYNIE... CZEMU... ZAWSZE... SIĘ... WTRĄCASZ...NIE.. JESTEM..TWOJĄ...WŁASNOŚCIĄ...ANI...TWOJĄ...DZIEWCZYNĄ...O..CO...CI...W..OGÓLE...CHODZI..
Ślizgon wysłuchiwał krzyków dziewczyny patrząc na nią z politowaniem
- Skończyłaś?
Nie czekając na jej odpowiedź podniósł ją, przerzucił przez ramię i wyszedł w tylko sobie znanym kierunku. Hermiona zaczęła krzyczeć jak oparzona.
- Ratunku, pomocy, śmierciożerca mnie porywa!!!
Nikt jednak nie wziął tego na poważnie,wszyscy bawili się w najlepsze i nie zwracali na nich uwagi.
Gryfonka sądziła, że z pomocą przyjdą jej Harry lub Ginny, jednak jak na złość musieli wyjść wcześniej.
Kiedy wyszli na korytarz gdzie uderzyła ich panująca tam cisza, jednak Hermiona krzyczała dalej.
- Uspokój się bo Filch nas złapie. - powiedział Draco
- No i dobrze, wtedy nareszcie mnie zostawisz. POMOCY, ten wariat mnie por... - nie zdążyła dokończyć bo Malfoy zakrył jej usta dłonią.
- Słuchaj jak nas złapie, to zaprowadzi nas do McGonagall a jak wytłumaczysz jej, że w porze kiedy powinnaś być u siebie, jesteś tutaj ze mną, w dodatku kompletnie pijana.
Hermiona przestała krzyczeć, jednak nie dała za wygraną.
- Postaw mnie Malfoy.
- Nie.
- Niby dlaczego?
- Bo uciekniesz a ja mam z tobą do pogadania.
Dziewczyna poddała się, nie odzywała się już wcale czekając na obrót spraw. Kiedyś bałaby się, że ślizgon zrobi jej krzywdę, ale teraz biorąc pod uwagę to, że dwa razy uratował jej życie, nie była przestraszona lecz wkurzona. Zastanawiała się gdzie też ta fretka ją prowadzi. Na odpowiedź nie musiała czekać długo bo już po chwili stanęli przed ścianą, na której za chwilę pojawiły się drzwi. Stało się dla niej jasne, że wchodzą do pokoju życzeń.Gdy weszli do środka Draco postawił ją, podszedł do barku i nalał sobie ognistej whisky po czym usiadł na kanapie. Musiał wcześniej zaplanować, że tu przyjdzie bo dokładnie wiedział, czego sobie życzyć, żeby znajdowało się w pokoju.
Upił spory łyk, odstawił szklankę na ławę i gestem dłoni dał znać Granger, że ma usiąść koło niego.
Dziewczyna posłusznie usiadła, ponieważ była ciekawa tego co powie jej arystokrata.
- Co ty najlepszego dziewczyno odwalasz?
- Słucham? - zapytała zła Hermiona
- Masz pojęcie z kim się obściskiwałaś?
- Po pierwsze, z nikim się nie obściskiwałam. Po drugie Gavin jest świetnym chłopakiem
Ślizgon prychnął pod nosem na tę uwagę.
- A po trzecie to nie twój interes. - Gryfonka wstała, wypiła zawartość szklanki Malfoy'a i czekała na jego reakcję.
Chłopak zamrugał szybko zszokowany.
- Nie przesadzasz trochę z tą ognistą?
- A ty co moja niańka? Będę robiła co mi się żywnie podoba.- powiedziała po czym podeszła do baru i odkręciła  butelkę.
- Jeśli będę chciała wypić whisky to ją wypiję.- powiedziała po czym pociągnęła z gwinta połowę butelki i wyzywająco spojrzała na blondyna siedzącego na kanapie z nietęgą miną.
Arystokrata wstał, podszedł do dziewczyny i zabrał jej butelkę z rąk.
- Tobie już zupełnie na mózg padło dziewczyno? Nie przeginaj z tą whisky.
- Nie mów mi jak mam żyć.- powiedziała, zaczęła się śmiać i usiadła na podłodze.
Ślizgon spojrzał na nią z przerażeniem zachowywała się zupełnie jak nie ona, nie wiedział, że potrafi tyle wypić.
W pewnym momencie przestała się śmiać, bacznie mu się przyjrzała i wstała powoli do niego podchodząc. Szła do niego uwodzicielskim krokiem, mrugając do niego zalotnie.
- Co.. ty..wyprawiasz? - zapytał zdezorientowany ślizgon.
- Robię to co chcę. Jeśli chcę się napić to to zrobię, jeśli chcę zatańczyć to zatańczę. - powiedziała i w tym samym momencie w pokoju życzeń zaczęła lecieć głośna muzyka, a Hermiona tańczyła wyzywająco.
Draco stał jak zaczarowany obserwując jej taniec. Wkrótce jednak przestała tańczyć i podeszła do niego. Położyła dłonie na jego klacie.
- Co ty robisz Granger?- zapytał i przełknął ślinę.
 W odpowiedzi wymruczała mu do ucha:
- No jak to co? Mówiłam, że zrobię to co chcę, a teraz chcę cię pocałować.
  Odsunęła swoje usta od jego ucha i pocałowała go.
Ognista whisky szumiała jej w głowie, ale słyszała bicie swojego serca, które miała wrażenie, że zaraz wyskoczy jej z klatki piersiowej. Czuła, że chłopak nie może jej się oprzeć na początku zdezorientowany, teraz sam przejął inicjatywę. Całowali się zachłannie i szybko, bo oboje bali się, że ta chwila jest snem, który lada chwila może prysnąć jak bańka mydlana zostawiając ich z niezaspokojonym pożądaniem. Blondyn nie przestając jej całować podniósł, a ona oplotła się nogami wokół jego pasa. Trzymając ją poszedł w stronę kanapy, położył na niej gryfonkę i na chwilę przestał ją całować aby spojrzeć jej w oczy, dziewczyna zaprotestowała tej przerwie i delikatnie szturchnęła go nosem w policzek.
- Granger.
- Co?- powiedziała całując go po szyi aby zwrócić na siebie uwagę.
- Powinniśmy przestać.- powiedział ciężko ślizgon
- Dlaczego, nie chcesz tego?- zapytała i przekrzywiła głowę jak małe dziecko, które oczekuje odpowiedzi.
- Nie Granger, nawet nie masz pojęcia jak bardzo mnie pociągasz i jak bardzo chciałbym, żebyś była moja.- powiedział gładząc jej policzek
- Więc o co chodzi?- zapytała zirytowana
- O to, że nie tak, nie w taki sposób. Teraz lecisz na mnie bo jesteś kompletnie pijana, nie myślisz racjonalnie. Normalnie masz mnie za cholernego dupka i... masz rację.-odpowiedział i posmutniał
Dziewczyna usiadła wkurzona i wzrokiem bazyliszka spojrzała na Dracona.
- Jesteś okropny, nie masz pojęcia co tak naprawdę myślę o tobie i o kimkolwiek innym. Bo do cholery jasnej nie siedzisz mi w głowie. Zdecyduj się wreszcie czego chcesz i daj znać jak już się zdecydujesz co. Nie jesteś jedynym facetem na świecie.- wykrzyczała i poszła w stronę drzwi.
- Granger zaczekaj!
Hermiona odwróciła się w jego stronę i czekała na to co powie.
- Gavin nie jest odpowiednim towarzystwem dla ciebie, to kretyn i zrobi ci krzywdę. Uważaj na niego Granger.
- Sama zdecyduję kto jest dla mnie odpowiednim towarzystwem MALFOY.- ostatni wyraz podkreśliła bardzo dobitnie i poszła do wyjścia.
- Wszystkiego najlepszego Granger. - rzucił oschle w jej stronę.
Przystanęła na chwilę, ale nie odwróciła się w  za to odkrzyknęła.
- Wal się Malfoy
I wyszła trzaskając drzwiami, zostawiając wkurzonego Malfoy'a samego.
Kiedy zniknęła z jego pola widzenia wydarł się głośno i rzucił butelką od ognistej whisky w ścianę. Schował głowę w dłoniach westchnął i wyciągnął z kieszeni marynarki średniej wielkości granatowe pudełeczko w, którym znajdowała się śliczna czerwona kolia.
- Taa sto lat Granger.




















































---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział 13 troszkę później niż mówiłam, ale jednak w miarę szybko. Mam nadzieję, że się spodoba.
Gigi





























sobota, 21 maja 2016

Rozdział 12

Kiedy Hermiona otworzyła oczy nie miała pojęcia gdzie jest i co się z nią dzieje. Z lekką trudnością odwróciła głowę w lewą stronę i rozpoznała miejsce, w którym się znajdowała. Była w szpitalnym skrzydle Hogwartu. Znów odwróciła głowę, tym razem w drugą stronę i ze zdziwieniem stwierdziła, że tuż obok jej łóżka, na krześle siedział nie kto inny jak Draco Malfoy. Kiedy zobaczył, że się obudziła podniósł się z krzesła i powiedział.
- Cześć Granger, znudziło ci się już bycie śpiącą królewną?
- Co ty tutaj robisz i co ja tutaj robię? - zapytała zdenerwowana
- Uspokój się Granger, bo ci ciśnienie skoczy- powiedział i posłał jej swój firmowy uśmieszek
- Powiesz mi do cholery co się stało? - wykrzyczała, a wtedy wszelkie magiczne aparaty, do których była podłączona zaczęły piszczeć, oznajmiając że ciśnienie i tętno Gryfonki gwałtownie podskoczyły.
- Mówiłem uspokój się bo dostaniesz zawału. - powiedział zły Ślizgon
- Brunetka zamknęła oczy, wzięła głęboki wdech i policzyła do dziesięciu, pomogło, kiedy była już spokojniejsza zapytała:
- Czy możesz mi powiedzieć co się stało?
- No i widzisz, nie można tak od razu?
Dziewczyna wywróciła oczami i starała się nie stracić panowania nad sobą.
- Więc zemdlałaś, najprawdopodobniej już pod prysznicem zrobiło ci się słabo, ale zdążyłaś doczołgać się do sypialni, gdzie zemdlałaś. Później znaleźliśmy cię z Potterem i Rudą, wezwaliśmy Pomfrey, ale trzeba było cię zanieść tutaj, więc ja to zrobiłem.
- Hermiona zmrużyła oczy i jak przez mgłę przypomniała sobie wczorajsze wydarzenia. Pamiętała,że była pod prysznicem i... no tak Malfoy, to wszystko przez niego wkradł jej się do głowy w tych niedorzecznych wizjach i zemdlała. Przypomniała sobie wyobrażenia, całującego ją Malfoy'a, spojrzała na blondyna i oblała się rumieńcem, więc automatycznie odwróciła wzrok w drugą stronę.
- Właściwie to czemu TY mnie znalazłeś?
- Stałem przed twoim dormitorium i pukałem do drzwi, ale nie otwierałaś więc poszedłem do waszego pokoju wspólnego, żeby cie znaleźć, ale Potter powiedział, że nie widział, cię od rana więc pomyślałem, że coś się stało i jak zawsze, miałem rację. - wyszczerzył swoje białe zęby
- Zawsze musisz być takim Narcyzem?
- Tak mi dziękujesz za uratowanie życia i to po raz drugi.
Hermiona zmieszała się miał trochę racji.
- Dzięki Malfoy.
- Nie ma za co księżniczko.- puścił do niej oczko
- Zaraz, zaraz właściwie dlaczego byłeś pod moim dormitorium? - zapytała podejrzliwie Gryfonka
- Ja.. ja chciałem z tobą o czymś porozmawiać.- powiedział przełykając ciężko ślinę.
- No to mów.- powiedziała cicho i  wstrzymała oddech, nie wiedziała dlaczego, ale obawiała się tego co jej powie.
- Ja chciałem ci powiedzieć, że.. - nie było mu jednak dane dokończyć bo podeszła do nich szkolna pielęgniarka.
Draco przeklął w myśli i ścisnął dłoń w pięść.
- Ohh któż to się nam obudził, dzień dobry moja droga powiedz mi jak się czujesz.- powiedziała z troską pielęgniarka
- Dzień dobry Pani, ja właściwie czuję się całkiem dobrze.- odpowiedziała i uśmiechnęła się ciepło Heermiona.
- To dobrze moje dziecko. Muszę przyznać, że masz szczęście, bo gdyby nie Pan Malfoy nie wiem czy byłabyś tu z nami.
Hermiona spojrzała na siedzącego obok Ślizgona, który miał uśmiech od ucha do ucha.
- Będziesz się teraz moja droga musiała oszczędzać, bo całe to przykre zajście spowodowane jest długotrwałym przemęczeniem, stresem i niedożywieniem. Stanowczo źle się odżywiasz i za dużo czasu spędzasz na naukę. Kochanie musisz też czasami odpocząć, nie martwić się, bawić z przyjaciółmi, a i przez tydzień będziesz piła eliksir wzmacniający, raz dziennie szklanka. Pan Malfoy zda mi relację, czy stosujesz się do moich poleceń.- powiedziała i odeszła w stronę szafki z lekami.
- Słyszałaś, będę miał na ciebie oko Pani Prefekt.
W tym momencie do brunetki podbiegli jej przyjaciele, a blondyn instynktownie odsunął się w tył.
-  Miona, ale nas nastraszyłaś, nie rób tak więcej. Jak się czujesz? - zapytali na raz
- Już całkiem dobrze.
- Jak to się właściwie stało, że zemdlałaś? - zapytał Harry
- Nie mam pojęcia, byłam pod prysznicem nagle zrobiło mi się słabo, dałam radę doczołgać się do pokoju i tam zemdlałam.
- Ale dlaczego? - zapytała ruda
- Pani Pomfrey mówi, że miałam za dużo na głowie i, że to wszystko z przemęczenia. Gdyby nie wy to nie wiem czy bym tu z wami była.- odparła smutno dziewczyna
- Tak w ogóle to jak wy się domyśliliście, że Hermiona zemdlała? - zapytał Ron, który do tej pory stał z boku i się nie odzywał.
Harry i Ginny spojrzeli na siebie nie pewnie, po czym Harry przełknął ślinę bojąc się tego co za chwilę jak sądził mogło się wydarzyć, po czym odpowiedział:
- Właściwie to Malfoy na to wpadł i...
Harry zmrużył oczy i następne zdanie wyrzucił z siebie z prędkością światła.
- I to Malfoy ją znalazł i przyniósł tutaj, tak naprawdę my tylko otworzyliśmy drzwi i polecieliśmy po Panią Pomfrey.
Wszyscy z przerażeniem patrzeli na Rona, który zrobił się czerwony jak piwonia.
- Chcecie mi powiedzieć, że ta blond fretka ją uratowała?! - wykrzyczał wściekły i zszokowany Gryfon
- Zgadza się Weasley. - powiedział jak zwykle pewny siebie blondyn, którego dopiero teraz wszyscy zauważyli.
- Co ty tutaj robisz ślizgońska gnido?
- RON!!! - wydarła się Hermiona
- RON uspokój się, ON MI URATOWAŁ ŻYCIE ROZUMIESZ.
- No właśnie kretynie, więc zluzuj.
- Malfoy nie odzywaj się tak to Rona a ty Ron uspokój się on mi uratował życie.
- No właśnie Ron ochłoń trochę.- powiedziała Ginny
- Ty też trzymasz jego stronę?!
- Jaką stronę Ron, nie trzymam żadnej strony. Uspokój się bo, nerwy nie są nikomu potrzebne a szczególnie Hermionie.
W tym samym momencie magiczne aparaty do, których była podłączona brunetka zaczęły brzęczeć i wirować, a samej Hermionie zrobiło się słabo. Pani Pomfrey, która to zauważyła natychmiast podbiegła do brunetki i powiedziała:
- Proszę państwa proszę wyjść, kłócąc się nie pomożecie swojej przyjaciółce. Wyjdźcie uspokójcie się i dopiero za jakieś dwie godziny będziecie mogli tu przyjść. Naprawdę  Panny Granger nie można teraz denerwować.
 Wszyscy wyszli ze skrzydła szpitalnego w nieciekawej atmosferze.
- Brawo Ron, naprawdę czy ty nie możesz raz powstrzymać się od komentarzy?- powiedział zły na przyjaciela wybraniec
Ron zmieszał się i wbił wzrok w podłogę.
- Ja po prostu... jestem zły, że to nie ja byłem przy niej tylko ta tleniona fretka.- mówiąc to spojrzał z pogardą na Malfoy'a. Ten jednak nie był mu dłużny podszedł do niego blisko, złapał za koszulę i powiedział:
- Stary pogódź się z tym, że z tobą zerwała. Widocznie nie spełniałeś jej oczekiwań.- Malfoy był w swoim żywiole.
Harry i Ginny stali i przyglądali się tej sytuacji z otwartymi ustami. Czarnowłosy jednak otrząsnął się i podszedł do nich.
- Ej uspokójcie się.
- Nie wtrącaj się Potter, Weasley ma swoją gębę i niech sam załatwia za siebie swoje sprawy.
W tym momencie wściekły Ron zamachnął się na śłizgona z pięścią ten jednak zwinnie złapał jego pięść w locie i wykręcił mu rękę za plecy.
- Widzę, że się wyrobiłeś Malfoy, co Crabbe i Goyle już cię nie pilnują, sam nauczyłeś się dbać o swój tyłek. - powiedział wściekły rudy tym samym uderzając w czuły punkt ślizgona.
Draco potrząsnął Gryfonem, tak że ten upadł na podłogę i już miał go uderzyć kiedy Harry złapał go od tyłu i przytrzymał.
- Malfoy uspokój się.
Draco wyszarpał się ze ścisku Pottera, spojrzał na Weasley'a z pogardą i wyższością, po czym odszedł rzucając na odchodne:
- Masz szczęście Weasley.
Po czym zniknął za rogiem.

***********

Draco wszedł do swojego Dormitorium trzaskając drzwiami, następnie walnął ręką w ścianę i przewrócił krzesło. Był tak zły, że zaczął gadać sam do siebie.
- Oj zrzedła by ci mina parszywy rudzielcu, gdybyś znał prawdę. No tak ale jej nie znasz a ja nie mogę cię wyprowadzić z błędu ani ciebie ani nikogo. Yghh dlaczego jestem takim kretynem.
Rzucił się na łóżko i zasłonił dłońmi twarz. 
- Dlaczego zawsze muszę żałować wszystkich swoich życiowych decyzji? Dlaczego wtedy to zrobiłem? Jestem kompletnym idiotą. A może, powiem prawdę? Nie, nie dam rady jest za trudna. Już nic nie wiem mózg mi wyparował. Chociaż nie, wiem co muszę zrobić. Muszę zawalczyć o Granger.






















***********************************************************************************
Rozdział 12, nie za długi, ale piszę go od 2 tygodni, ponieważ niestety końcówka roku szkolnego nie sprzyja pisaniu :/ , ale teraz biorę od razu za pisanie następnego, także może pojawi się dzisiaj albo jutro :D
  Pozdrowionka   Gigi
























czwartek, 5 maja 2016

Rozdział 11

Hermiona siedziała w swoim Dormitorium i próbowała czytać książkę. Nie wychodziło jej to jednak za dobrze, gdyż cały czas myślała o tym co ostatnio zdarzyło się między nią a Malfoy'em. Od tego czasu kiedy się całowali minęły trzy dni a ona jeszcze ani razu nie widziała Malfoy'a. Było to jej jednak na rękę ponieważ starała się go unikać. Bała się na niego spojrzeć po tym co się wydarzyło.
- Jak on mógł mnie pocałować? On zagorzały przeciwnik szlam i fanatyk czystości krwi, on pocałował mnie, MNIE dziewczynę, którą od lat wyzywał i szczerze nienawidził za wszystko. I jeszcze to, że tak wiele o mnie wie. Niby powiedział, że to dlatego, że jest śmierciożercą, ale nie wiem czy mogę mu wierzyć. Nie wiem co takiego knuje, ale dowiem się.... a może on się zmienił. Muszę przyznać, że w tym roku nie widziałam żeby jak dawniej wyżywał się na innych a zwłaszcza na tych, którzy nie są czystej krwi. Jasne, że nie przestał droczyć się z ludźmi, ale.. Co jak co, ale całować to on potrafi, skłamałabym gdybym powiedziała, że nie podobało mi się to co między nami zaszło. Nie wiem co mi się stało, że się wtedy nie odsunęłam.
Hermiona biła się z myślami. Kiedy stwierdziła, że od 15 minut czyta jedno, to samo zdanie książki, postanowiła odpuścić czytanie i wziąć prysznic.
Zdecydowała, że użyje prysznica w jej prywatnym dormitorium, a nie tego dla prefektów, bała się trochę znów zastać tam półżywego ślizgona.
Weszła do kabiny i pozwoliła, żeby strużki ciepłej wody otulały jej skórę. Zamknęła oczy i starała się nie myśleć. Lubiła tak od czasu do czasu całkowicie się wyłączyć, odciąć od wszystkich problemów. Tym razem też miała taki zamiar, ale gdy tylko powieki opadły ujrzała niebieskoszare tęczówki ślizgona. Otworzyła oczy i potrząsnęła głową.
- Hermiona uspokój się.- poradziła sobie w myśli.
Znów zamknęła oczy i tym razem wyobraziła sobie jedwabiste, bladoróżowe usta, których smak nagle poczuła na swoich. Odruchowo dotknęła swoich warg, podniosła powieki i wzdrygnęła się, znów je zamknęła. Teraz czuła ciepły oddech na swojej szyi i zupełnie się zatraciła, nie otwierała już oczu dała się ponieść zgubnej  fantazji. Obrazy mknęły jej z zawrotną szybkością.
Najpierw arystokrata stoi daleko wyciąga do niej dłoń a kiedy ona zbliża się by ją złapać obraz się zmienia teraz ślizgon stoi blisko za blisko jak dla rozumu za daleko dla zmysłów. Zbliża się. Jest już tak blisko, że ich oddechy się ze sobą mieszają. Kiedy otwiera usta by złączyć je z jego ustami, blondyn znika, a ona zostaje sama z szokiem na twarzy. Zanim zdąży się ocknąć on znowu się pojawia. Stoi za nią, jego dłonie oplatają jej talię a ona znów czuję jego perfumy, które mieszają jej w głowie. Zaczyna ją całować powoli i delikatnie zaczynając od szyi, a kończąc na jej ustach. Gryfonka tak zatraciła się w pocałunku, że aż zakręciło jej się w głowie, świat zawirował, chłopak prysnął jak bańka mydlana a ona z  hukiem upadła na brodzik. Z wysiłkiem zakręciła kurek i czołgając się wyszła z pod prysznica. Owinęła się ręcznikiem i doczołgała  do pokoju, gdzie wycieńczona i słaba opuściła głowę na podłogę. Zrobiło jej się ciemno przed oczami i zdążyła tylko wydusić z siebie ciche
- Pomocy.
po czym zamknęła oczy i straciła przytomność.

**********
Ciemność, ciemność i nic więcej. Otworzyła oczy szerzej próbując coś zobaczyć, nie pomogło. Nadal ciemność. Czuła jak krew w jej żyłach pulsuje, jak serce bije, tak jakby za chwile  miało wyskoczyć z klatki piersiowej. Głucha cisza przenikała wszystko. Czuła się bezbronna jak małe dziecko. Dopiero teraz zorientowała się, że leży na podłodze. Próbowała wstać, bezskutecznie. Wszystkie kończyny odmówiły jej posłuszeństwa. Zaczęła bać się coraz  bardziej, po chwili udało jej się jednak wstać. Gdzieś w oddali usłyszała czyjś głos i małe światełko, głos docierał właśnie z niego. Był tak słodki i dodający otuchy. Wołał ją. Ślepo za nim podążała  mając nadzieję i przekonanie, że ją uratuje. 

                              ***********                                   

Draco Malfoy siedział właśnie w swoim dormitorium. Rozpisując taktykę dla swojej drużyny quidditcha przed meczem z krukonami Razem z nim siedział jego najlepszy przyjaciel Blaise Zabini.

- Mówię ci stary gdybyś wykonał zwód Wrońskiego to byłoby coś. - powiedział rozentuzjazmowany  Blaise
- Zejdź na ziemię diable mecz jest za tydzień a ja musiałbym to trenować całymi miesiącami, żeby dojść do perfekcji.- powiedział zirytowany ślizgon.
- Ajj królewna dzisiaj nie w sosie.- parsknął śmiechem brunet.
- Zamknij się Blaise.- warknął wkurzony Draco
Brązowooki wstał z fotela i podszedł do siedzącego przy biurku przyjaciela.
- Stary co się z tobą dzieje, od paru dni chodzisz struty, o co chodzi ?
- Draco zacisnął pięść na piórze, którym pisał w konsekwencji czego je złamał.
- No teraz to już na 100 wiem, że coś jest nie tak. Tylko gadaj co.
- Myślałeś kiedyś nad tym jakim dupkiem idiotą i tchórzem byłeś kiedy działałeś dla sam wiesz kogo?
- Nie wiem czy mam się obrazić czy nie.- zaśmiał się diabeł
- Wiesz o co mi chodzi.
- No wiem, wiem.
- Ostatnio przyśnił mi się tamten dzień kiedy ... wiesz kiedy szmalcownicy przyprowadzili do nas Pottera i jego paczkę... i kiedy moja ciotka torturowała- przełknął ślinę i mówił dalej
kiedy torturowała Granger.
- Noo i co w związku z tym?
- No i to, że czuję się jak kompletny dupek i frajer. Jak słabym trzeba być, żeby nie móc się postawić i to w obliczu takiej sytuacji, jak słabym trzeba być, żeby nie mieć swojego zdania.?!
Blondyn wstał
- Jak słabym trzeba być, żeby nie obronić dziewczyny, którą się kocha Blaise? - wykrzyczał wściekły arystokrata po czym wywrócił krzesło.
Potrwało to chwilę zanim zorientował się co właśnie powiedział. Spojrzał na przyjaciela, który jak sądził będzie w szoku ten jednak śmiał się w najlepsze.
- Co cię tak bawi Blaise? Właśnie przez przypadek powiedziałem ci, że lecę na Granger i, że cię okłamywałem mówiąc, że dawno mi przeszło.
- Stary, chyba mnie nie doceniasz. Ile my się znamy przypomnij mi?- mówił nadal rozbawiony brunet
- 18 lat, ale co to ma do rzeczy?
- To, że przez ten czas zdążyłem cię poznać dosyć dobrze, i doskonale wiedziałem, że ci nie przeszło, czekałem tylko aż się przyznasz.- wyszczerzył białe zęby Blaise
- Jesteś nienormalny. - przewrócił oczami Draco
- No ale dokończ jesteś przybity dlatego, że jej wtedy nie obroniłeś. Nie byłeś wtedy sobą, dopiero teraz masz szanse żyć normalnie pokazać siebie.
- Chodzi mi o to ale też nie do końca...
- Jest coś jeszcze?
- Kilka dni temu całowałem się z Granger.
- No to stary gratuluję i to cię tak dołuje?
- Nie, to akurat było przyjemne.- uśmiechnął się znacząco ślizgon
- Więc o co chodzi?
- Pamiętasz te moje wizje?
- Te z oczami?
- Tak.
- Pamiętam.
- To były jej oczy. Jej oczy, kiedy nie mogłem jej uratować, jej oczy kiedy ciotka ją torturowała.
Blaise zaniemówił.
- No teraz to mnie stary zaskoczyłeś.- powiedział zszokowany brunet
- Nie ważne nie wiem dlaczego mi się śnią, nie mam pojęcia chociaż ostatnio rzadziej. Nie to jest jednak takim problemem. Stary ja lecę na Granger, a ona mnie nienawidzi,  nienawidzi za to, żę jej wtedy nie pomogłem za to, że cały czas ją wyzywałem, to jest problem.
- Smoku czy ty się słyszysz? Jesteś przecież Draco Malfoy drugi największy przystojniak Hogwartu.- powiedział Blaise udając dziewczęcy głos.
- Drugi? - zapytał Draco z uśmiechem
- Zaraz po mnie.- odpowiedział przyjaciel
- Chyba śnisz Zabini - parsknął śmiechem Malfoy
- No dobra smoku nie o to chodzi. Jesteś przystojniakiem, połowa dziewczyn w tej w szkole zrobiłaby wszystko, żebyś na nie spojrzał, a na imprezach wszystkie pchają ci się do łóżka. Więc chłopie weź dupę w troki, użyj tego swojego ślizgońskiego magnetyzmu i jeśli lecisz na Granger to o nią walcz. Inaczej ktoś inny sprzątnie ci ją sprzed nosa.
- Dzięki stary, umiesz mnie zmotywować.
- Do usług.
- Jest jeszcze coś czego ci nie powiedziałem, a co jest bardzo ważne, ale chyba nie jestem jeszcze wstanie powiedzieć tego na głos.- powiedział i posmutniał Blondyn
- Jak będziesz gotowy, to znasz adres.-  powiedział brunet i poklepał kumpla po plecach.
- Dzięks Blaise.
Draco czuł się wycieńczony tym zwierzaniem się, więc nalał sobie i przyjacielowi do szklanki ognistej wkisky. Po czym wzniósł toast.
- Za Granger
Wypił szklankę do dna i powiedział do diabła.
- Wiesz co nie ma na co czekać. Idę do Granger, nie wiem dlaczego ale czuję, że powinienem to zrobić, że u niej powinienem teraz być.
- No to leć Romeo, Powodzenia.- powiedział Blaise, po czym wstał i poszedł do swojego dormitorium

Draco stał przed drzwiami do dormitorium Granger i zaczął pukać. Pukał tak przez dwie minuty po czym krzyknął
- Granger otwórz, mam do ciebie sprawę. Granger jesteś tam?
Nie usłyszał odpowiedzi, poczekał więc jeszcze chwile, kiedy nie otworzyła walnął pięścią w ścianę.
- Cholera, nie mogę teraz odpuścić, muszę ją znaleźć, może jest w pokoju wspólnym.
Blondyn poszedł więc pod portret Grubej Damy. Nie znał jednak hasła więc swoim urokiem osobistym chciał przekonać strażniczkę aby go wpuściła.
- Dzień dobry czy mogła by mnie pani wpuścić?- powiedział tak uprzejmie jak tylko potrafił.
- Jeśli podasz hasło.
- Ale niestety tak się składa, że go nie znam a mam ważną sprawę do pewnej osoby.
- To napisz do niej list.
- Ale ja muszę w cztery oczy.
- Nic z tego nie wpuszczę cię.
Arystokrata był już mocno wkurzony i mało brakowało a zacząłby się wydzierać na Grubą Damę. Na jego szczęście ze środka wyszła właśnie jakaś pierwszoroczna Gryfonka. Więc zanim portret zdążył się zamknąć on był już w środku.
- Gryfoni obecni w pokoju wspólnym mieli dziwne miny.
Co on tu robi? - słychać było zewsząd.
W końcu podszedł do niego Dean Thomas.
- Co ty tu robisz Malfoy, domy ci się pomyliły?
- Mam sprawę do Granger. - wycedził przez zaciśnięte zęby.
Dean spojrzał na niego podejrzliwie, zmierzył go wzrokiem i odpowiedział.
- Poczekaj tu zaraz wracam.
Ślizgon zaczął rozglądać się po pokoju wspólnym Gryffindoru, było tam zupełnie inaczej niż u ślizgonów, jaśniej, dominował tam czerwony i złoto. Wzrok arystokraty zatrzymał się na Lavender Brown, która pożerała go wzrokiem. Odwrócił się, uśmiechnął pod nosem i wywrócił oczami.
- Draco jak ty to robisz, że wszystkie za tobą szaleją?- pomyślał

Po chwili wrócił Thomas prowadząc za sobą Pottera. Wybraniec spojrzał na niego chłodno i powiedział:
- Słucham miałeś jakąś sprawę do Hermiony.
- O ile się nie mylę ty nią nie jesteś.- powiedział z kpiną w głosie Draco
- Nie, ale jest moją przyjaciółką, a kiedy ty się do niej zbliżasz raczej sprawiasz jej przykrość.- odpowiedział surowo Harry.
- Oj zdziwiłbyś się Potter- pomyślał Draco
- Potrzebuję z nią porozmawiać o sprawach prefektów naczelnych, McGonagall mnie przysłała.- kłamał jak z nut były śmierciożerca
- Harry zmierzył go wzrokiem od stóp do głów, chwilę się zastanowił i odpowiedział:
- Tu jej nie ma, nie było jej tu od rana , pewnie jest w swoim dormitorium.
Draco zmrużył oczy nie sądził aby wybraniec kłamał, przestraszył się dlaczego Granger mu nie otworzyła.
- To dziwne byłem u niej nie było jej tam, znaczy nie otworzyła mi.
Blondyna przeszedł dreszcz, miał wrażenie, że powinien tam być, ona mu nie otwiera i nikt nie widział jej od rana miał złe przeczucia.
- Cholera- przeklął i wybiegł z salonu Gryffonów zostawiając zdezorientowanego Harrego w tyle.
- Malfoy, MALFOY- krzyczał goniący go wybraniec.
Ślizgon nie zwracał jednak na niego uwagi, zmierzał prosto do dormitorium Granger. Kiedy tam dotarł zaczął walić w drzwi i wrzeszczeć.
- Granger, Granger słyszysz mnie?
W tym czasie podbiegł do niego wybraniec.
- Powiesz mi do cholery co się dzieje?
- Mam przeczucie, że coś jej się stało. Znasz hasło?
- Nie, ale Ginny zna. Prze teleportuję się do niej.
- Pośpiesz się Potter.
10 sekund później pojawił się znów wraz ze swoją dziewczyną. Zdenerwowana wyszeptała hasło:
- Salamandra.
Portret rozsunął się a oni weszli do środka, Ginny na przodzie. W pewnym momencie ruda stanęła jak wryta zakryła usta rękoma, rozpłakała się i wtuliła w Harrego.
Draco podszedł bliżej i zobaczył leżącą na podłodze, owiniętą w ręcznik bladą Granger.
- Potter leć po Pomfrey i rudą też tam zabierz, bo zaraz nam tu zejdzie.
- Haryy wraz z Ginny teleportował się do skrzydła szpitalnego.
Kiedy wyszli Draco klęknął przed leżącą Gryfonką i sprawdził jej puls. Na szczęście bił, niestety strasznie wolno.
Niebieskooki  podniósł ją lekko i położył na swoich kolanach, potem złapał jej bladą twarz i wyszeptał.
- Hermiona, Hermiona obudź się, słyszysz wróć do mnie, wszystko będzie dobrze tylko się obudź.
Pocałował ją w czoło dwa razy i znów na nią spojrzał.
- Obudź się proszę.
Dziewczyna zaczęła mamrotać coś pod nosem.
- dmaraco
Ślizgon ożywił się, dotknął jej szyi i z ulgą stwierdził, że puls zaczyna bić szybciej.
- Co powiedziałaś? Powtórz skarbie, powtórz, proszę, nie zasypiaj.
- Drraco- powiedziała rozedrgana brunetka, choć wciąż byłą nie przytomna
Ślizgon gładził ją po włosach.
- Cholera Potter gdzie cię wcięło?
W tej samej chwili pojawił się wybraniec z szkolną pielęgniarką.
- Proszę się odsunąć Panie Malfoy.
Draco delikatnie położył Gryfonkę na podłodze i  odsunął się aby Pani Pomfrey mogła zadziałać.
Chłopcy pomóżcie mi zanieść ją na górę.
Ślizgon natychmiast podniósł brunetkę i popędził do skrzydła szpitalnego, wrzeszcząc na każdego kto stawał na drodze. Kiedy już dotarł na miejsce położył ją na łóżku i odsunął się. Pani Pomfrey podała jej jakiś eliksir i kazała mu przy niej czuwać bo jak stwierdziła:
 - Wygląda na to, że pomagasz jej dojść do siebie.












---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział 11 dłuższy, troszkę się z nim męczyłam, bo aż dwa dni, ale wydaję mi się, że ciekawy.
Gigi