- Jak on mógł mnie pocałować? On zagorzały przeciwnik szlam i fanatyk czystości krwi, on pocałował mnie, MNIE dziewczynę, którą od lat wyzywał i szczerze nienawidził za wszystko. I jeszcze to, że tak wiele o mnie wie. Niby powiedział, że to dlatego, że jest śmierciożercą, ale nie wiem czy mogę mu wierzyć. Nie wiem co takiego knuje, ale dowiem się.... a może on się zmienił. Muszę przyznać, że w tym roku nie widziałam żeby jak dawniej wyżywał się na innych a zwłaszcza na tych, którzy nie są czystej krwi. Jasne, że nie przestał droczyć się z ludźmi, ale.. Co jak co, ale całować to on potrafi, skłamałabym gdybym powiedziała, że nie podobało mi się to co między nami zaszło. Nie wiem co mi się stało, że się wtedy nie odsunęłam.
Hermiona biła się z myślami. Kiedy stwierdziła, że od 15 minut czyta jedno, to samo zdanie książki, postanowiła odpuścić czytanie i wziąć prysznic.
Zdecydowała, że użyje prysznica w jej prywatnym dormitorium, a nie tego dla prefektów, bała się trochę znów zastać tam półżywego ślizgona.
Weszła do kabiny i pozwoliła, żeby strużki ciepłej wody otulały jej skórę. Zamknęła oczy i starała się nie myśleć. Lubiła tak od czasu do czasu całkowicie się wyłączyć, odciąć od wszystkich problemów. Tym razem też miała taki zamiar, ale gdy tylko powieki opadły ujrzała niebieskoszare tęczówki ślizgona. Otworzyła oczy i potrząsnęła głową.
- Hermiona uspokój się.- poradziła sobie w myśli.
Znów zamknęła oczy i tym razem wyobraziła sobie jedwabiste, bladoróżowe usta, których smak nagle poczuła na swoich. Odruchowo dotknęła swoich warg, podniosła powieki i wzdrygnęła się, znów je zamknęła. Teraz czuła ciepły oddech na swojej szyi i zupełnie się zatraciła, nie otwierała już oczu dała się ponieść zgubnej fantazji. Obrazy mknęły jej z zawrotną szybkością.
Najpierw arystokrata stoi daleko wyciąga do niej dłoń a kiedy ona zbliża się by ją złapać obraz się zmienia teraz ślizgon stoi blisko za blisko jak dla rozumu za daleko dla zmysłów. Zbliża się. Jest już tak blisko, że ich oddechy się ze sobą mieszają. Kiedy otwiera usta by złączyć je z jego ustami, blondyn znika, a ona zostaje sama z szokiem na twarzy. Zanim zdąży się ocknąć on znowu się pojawia. Stoi za nią, jego dłonie oplatają jej talię a ona znów czuję jego perfumy, które mieszają jej w głowie. Zaczyna ją całować powoli i delikatnie zaczynając od szyi, a kończąc na jej ustach. Gryfonka tak zatraciła się w pocałunku, że aż zakręciło jej się w głowie, świat zawirował, chłopak prysnął jak bańka mydlana a ona z hukiem upadła na brodzik. Z wysiłkiem zakręciła kurek i czołgając się wyszła z pod prysznica. Owinęła się ręcznikiem i doczołgała do pokoju, gdzie wycieńczona i słaba opuściła głowę na podłogę. Zrobiło jej się ciemno przed oczami i zdążyła tylko wydusić z siebie ciche
- Pomocy.
po czym zamknęła oczy i straciła przytomność.
**********
Ciemność, ciemność i nic więcej. Otworzyła oczy szerzej próbując coś zobaczyć, nie pomogło. Nadal ciemność. Czuła jak krew w jej żyłach pulsuje, jak serce bije, tak jakby za chwile miało wyskoczyć z klatki piersiowej. Głucha cisza przenikała wszystko. Czuła się bezbronna jak małe dziecko. Dopiero teraz zorientowała się, że leży na podłodze. Próbowała wstać, bezskutecznie. Wszystkie kończyny odmówiły jej posłuszeństwa. Zaczęła bać się coraz bardziej, po chwili udało jej się jednak wstać. Gdzieś w oddali usłyszała czyjś głos i małe światełko, głos docierał właśnie z niego. Był tak słodki i dodający otuchy. Wołał ją. Ślepo za nim podążała mając nadzieję i przekonanie, że ją uratuje.
***********
Draco Malfoy siedział właśnie w swoim dormitorium. Rozpisując taktykę dla swojej drużyny quidditcha przed meczem z krukonami Razem z nim siedział jego najlepszy przyjaciel Blaise Zabini.
- Mówię ci stary gdybyś wykonał zwód Wrońskiego to byłoby coś. - powiedział rozentuzjazmowany Blaise
- Zejdź na ziemię diable mecz jest za tydzień a ja musiałbym to trenować całymi miesiącami, żeby dojść do perfekcji.- powiedział zirytowany ślizgon.
- Ajj królewna dzisiaj nie w sosie.- parsknął śmiechem brunet.
- Zamknij się Blaise.- warknął wkurzony Draco
Brązowooki wstał z fotela i podszedł do siedzącego przy biurku przyjaciela.
- Stary co się z tobą dzieje, od paru dni chodzisz struty, o co chodzi ?
- Draco zacisnął pięść na piórze, którym pisał w konsekwencji czego je złamał.
- No teraz to już na 100 wiem, że coś jest nie tak. Tylko gadaj co.
- Myślałeś kiedyś nad tym jakim dupkiem idiotą i tchórzem byłeś kiedy działałeś dla sam wiesz kogo?
- Nie wiem czy mam się obrazić czy nie.- zaśmiał się diabeł
- Wiesz o co mi chodzi.
- No wiem, wiem.
- Ostatnio przyśnił mi się tamten dzień kiedy ... wiesz kiedy szmalcownicy przyprowadzili do nas Pottera i jego paczkę... i kiedy moja ciotka torturowała- przełknął ślinę i mówił dalej
kiedy torturowała Granger.
- Noo i co w związku z tym?
- No i to, że czuję się jak kompletny dupek i frajer. Jak słabym trzeba być, żeby nie móc się postawić i to w obliczu takiej sytuacji, jak słabym trzeba być, żeby nie mieć swojego zdania.?!
Blondyn wstał
- Jak słabym trzeba być, żeby nie obronić dziewczyny, którą się kocha Blaise? - wykrzyczał wściekły arystokrata po czym wywrócił krzesło.
Potrwało to chwilę zanim zorientował się co właśnie powiedział. Spojrzał na przyjaciela, który jak sądził będzie w szoku ten jednak śmiał się w najlepsze.
- Co cię tak bawi Blaise? Właśnie przez przypadek powiedziałem ci, że lecę na Granger i, że cię okłamywałem mówiąc, że dawno mi przeszło.
- Stary, chyba mnie nie doceniasz. Ile my się znamy przypomnij mi?- mówił nadal rozbawiony brunet
- 18 lat, ale co to ma do rzeczy?
- To, że przez ten czas zdążyłem cię poznać dosyć dobrze, i doskonale wiedziałem, że ci nie przeszło, czekałem tylko aż się przyznasz.- wyszczerzył białe zęby Blaise
- Jesteś nienormalny. - przewrócił oczami Draco
- No ale dokończ jesteś przybity dlatego, że jej wtedy nie obroniłeś. Nie byłeś wtedy sobą, dopiero teraz masz szanse żyć normalnie pokazać siebie.
- Chodzi mi o to ale też nie do końca...
- Jest coś jeszcze?
- Kilka dni temu całowałem się z Granger.
- No to stary gratuluję i to cię tak dołuje?
- Nie, to akurat było przyjemne.- uśmiechnął się znacząco ślizgon
- Więc o co chodzi?
- Pamiętasz te moje wizje?
- Te z oczami?
- Tak.
- Pamiętam.
- To były jej oczy. Jej oczy, kiedy nie mogłem jej uratować, jej oczy kiedy ciotka ją torturowała.
Blaise zaniemówił.
- No teraz to mnie stary zaskoczyłeś.- powiedział zszokowany brunet
- Nie ważne nie wiem dlaczego mi się śnią, nie mam pojęcia chociaż ostatnio rzadziej. Nie to jest jednak takim problemem. Stary ja lecę na Granger, a ona mnie nienawidzi, nienawidzi za to, żę jej wtedy nie pomogłem za to, że cały czas ją wyzywałem, to jest problem.
- Smoku czy ty się słyszysz? Jesteś przecież Draco Malfoy drugi największy przystojniak Hogwartu.- powiedział Blaise udając dziewczęcy głos.
- Drugi? - zapytał Draco z uśmiechem
- Zaraz po mnie.- odpowiedział przyjaciel
- Chyba śnisz Zabini - parsknął śmiechem Malfoy
- No dobra smoku nie o to chodzi. Jesteś przystojniakiem, połowa dziewczyn w tej w szkole zrobiłaby wszystko, żebyś na nie spojrzał, a na imprezach wszystkie pchają ci się do łóżka. Więc chłopie weź dupę w troki, użyj tego swojego ślizgońskiego magnetyzmu i jeśli lecisz na Granger to o nią walcz. Inaczej ktoś inny sprzątnie ci ją sprzed nosa.
- Dzięki stary, umiesz mnie zmotywować.
- Do usług.
- Jest jeszcze coś czego ci nie powiedziałem, a co jest bardzo ważne, ale chyba nie jestem jeszcze wstanie powiedzieć tego na głos.- powiedział i posmutniał Blondyn
- Jak będziesz gotowy, to znasz adres.- powiedział brunet i poklepał kumpla po plecach.
- Dzięks Blaise.
Draco czuł się wycieńczony tym zwierzaniem się, więc nalał sobie i przyjacielowi do szklanki ognistej wkisky. Po czym wzniósł toast.
- Za Granger
Wypił szklankę do dna i powiedział do diabła.
- Wiesz co nie ma na co czekać. Idę do Granger, nie wiem dlaczego ale czuję, że powinienem to zrobić, że u niej powinienem teraz być.
- No to leć Romeo, Powodzenia.- powiedział Blaise, po czym wstał i poszedł do swojego dormitorium
Draco stał przed drzwiami do dormitorium Granger i zaczął pukać. Pukał tak przez dwie minuty po czym krzyknął
- Granger otwórz, mam do ciebie sprawę. Granger jesteś tam?
Nie usłyszał odpowiedzi, poczekał więc jeszcze chwile, kiedy nie otworzyła walnął pięścią w ścianę.
- Cholera, nie mogę teraz odpuścić, muszę ją znaleźć, może jest w pokoju wspólnym.
Blondyn poszedł więc pod portret Grubej Damy. Nie znał jednak hasła więc swoim urokiem osobistym chciał przekonać strażniczkę aby go wpuściła.
- Dzień dobry czy mogła by mnie pani wpuścić?- powiedział tak uprzejmie jak tylko potrafił.
- Jeśli podasz hasło.
- Ale niestety tak się składa, że go nie znam a mam ważną sprawę do pewnej osoby.
- To napisz do niej list.
- Ale ja muszę w cztery oczy.
- Nic z tego nie wpuszczę cię.
Arystokrata był już mocno wkurzony i mało brakowało a zacząłby się wydzierać na Grubą Damę. Na jego szczęście ze środka wyszła właśnie jakaś pierwszoroczna Gryfonka. Więc zanim portret zdążył się zamknąć on był już w środku.
- Gryfoni obecni w pokoju wspólnym mieli dziwne miny.
Co on tu robi? - słychać było zewsząd.
W końcu podszedł do niego Dean Thomas.
- Co ty tu robisz Malfoy, domy ci się pomyliły?
- Mam sprawę do Granger. - wycedził przez zaciśnięte zęby.
Dean spojrzał na niego podejrzliwie, zmierzył go wzrokiem i odpowiedział.
- Poczekaj tu zaraz wracam.
Ślizgon zaczął rozglądać się po pokoju wspólnym Gryffindoru, było tam zupełnie inaczej niż u ślizgonów, jaśniej, dominował tam czerwony i złoto. Wzrok arystokraty zatrzymał się na Lavender Brown, która pożerała go wzrokiem. Odwrócił się, uśmiechnął pod nosem i wywrócił oczami.
- Draco jak ty to robisz, że wszystkie za tobą szaleją?- pomyślał
Po chwili wrócił Thomas prowadząc za sobą Pottera. Wybraniec spojrzał na niego chłodno i powiedział:
- Słucham miałeś jakąś sprawę do Hermiony.
- O ile się nie mylę ty nią nie jesteś.- powiedział z kpiną w głosie Draco
- Nie, ale jest moją przyjaciółką, a kiedy ty się do niej zbliżasz raczej sprawiasz jej przykrość.- odpowiedział surowo Harry.
- Oj zdziwiłbyś się Potter- pomyślał Draco
- Potrzebuję z nią porozmawiać o sprawach prefektów naczelnych, McGonagall mnie przysłała.- kłamał jak z nut były śmierciożerca
- Harry zmierzył go wzrokiem od stóp do głów, chwilę się zastanowił i odpowiedział:
- Tu jej nie ma, nie było jej tu od rana , pewnie jest w swoim dormitorium.
Draco zmrużył oczy nie sądził aby wybraniec kłamał, przestraszył się dlaczego Granger mu nie otworzyła.
- To dziwne byłem u niej nie było jej tam, znaczy nie otworzyła mi.
Blondyna przeszedł dreszcz, miał wrażenie, że powinien tam być, ona mu nie otwiera i nikt nie widział jej od rana miał złe przeczucia.
- Cholera- przeklął i wybiegł z salonu Gryffonów zostawiając zdezorientowanego Harrego w tyle.
- Malfoy, MALFOY- krzyczał goniący go wybraniec.
Ślizgon nie zwracał jednak na niego uwagi, zmierzał prosto do dormitorium Granger. Kiedy tam dotarł zaczął walić w drzwi i wrzeszczeć.
- Granger, Granger słyszysz mnie?
W tym czasie podbiegł do niego wybraniec.
- Powiesz mi do cholery co się dzieje?
- Mam przeczucie, że coś jej się stało. Znasz hasło?
- Nie, ale Ginny zna. Prze teleportuję się do niej.
- Pośpiesz się Potter.
10 sekund później pojawił się znów wraz ze swoją dziewczyną. Zdenerwowana wyszeptała hasło:
- Salamandra.
Portret rozsunął się a oni weszli do środka, Ginny na przodzie. W pewnym momencie ruda stanęła jak wryta zakryła usta rękoma, rozpłakała się i wtuliła w Harrego.
Draco podszedł bliżej i zobaczył leżącą na podłodze, owiniętą w ręcznik bladą Granger.
- Potter leć po Pomfrey i rudą też tam zabierz, bo zaraz nam tu zejdzie.
- Haryy wraz z Ginny teleportował się do skrzydła szpitalnego.
Kiedy wyszli Draco klęknął przed leżącą Gryfonką i sprawdził jej puls. Na szczęście bił, niestety strasznie wolno.
Niebieskooki podniósł ją lekko i położył na swoich kolanach, potem złapał jej bladą twarz i wyszeptał.
- Hermiona, Hermiona obudź się, słyszysz wróć do mnie, wszystko będzie dobrze tylko się obudź.
Pocałował ją w czoło dwa razy i znów na nią spojrzał.
- Obudź się proszę.
Dziewczyna zaczęła mamrotać coś pod nosem.
- dmaraco
Ślizgon ożywił się, dotknął jej szyi i z ulgą stwierdził, że puls zaczyna bić szybciej.
- Co powiedziałaś? Powtórz skarbie, powtórz, proszę, nie zasypiaj.
- Drraco- powiedziała rozedrgana brunetka, choć wciąż byłą nie przytomna
Ślizgon gładził ją po włosach.
- Cholera Potter gdzie cię wcięło?
W tej samej chwili pojawił się wybraniec z szkolną pielęgniarką.
- Proszę się odsunąć Panie Malfoy.
Draco delikatnie położył Gryfonkę na podłodze i odsunął się aby Pani Pomfrey mogła zadziałać.
Chłopcy pomóżcie mi zanieść ją na górę.
Ślizgon natychmiast podniósł brunetkę i popędził do skrzydła szpitalnego, wrzeszcząc na każdego kto stawał na drodze. Kiedy już dotarł na miejsce położył ją na łóżku i odsunął się. Pani Pomfrey podała jej jakiś eliksir i kazała mu przy niej czuwać bo jak stwierdziła:
- Wygląda na to, że pomagasz jej dojść do siebie.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział 11 dłuższy, troszkę się z nim męczyłam, bo aż dwa dni, ale wydaję mi się, że ciekawy.
Gigi




Rozdział bardzo fajny! Czekam na nexta!
OdpowiedzUsuńNo no, w końcu się przyznał :3
OdpowiedzUsuń